"Wczoraj kupił za milion, dzisiaj za dwa sprzeda. Kupi jeszcze - gdzie dostać? – leci – płaci więcej, Był w cukierni, był w banku, targuje się, nie da, Liczy, gemacht, wziął, pędzi, sprzedał. Sto tysięcy". (J. Tuwim, Giełdziarze)
Jeśliby zapytać przypadkowego przechodnia jak wyobraża sobie finansistów, najprawdopodobniej opisałby on zaaferowanych panów w czerwonych szelkach i panie w eleganckich żakietach, którzy z długopisami w dłoniach przekrzykują się nawzajem pod wielkimi ekranami, wyświetlającymi aktualne kursy akcji.
Niewątpliwie na giełdzie można znaleźć zarówno maklerów w ich służbowych strojach, jak również monitory informujące o kursach, ale sama ich obecność w najmniejszym stopniu nie tłumaczy wyjątkowej pozycji tej instytucji we współczesnej gospodarce.
Wyobraźmy sobie pewne przedsiębiorstwo, np. producenta atramentu do wiecznych piór. Jego prezes chciałby zainwestować w dziesięć nowych mieszalnic pigmentu, bo stare maszyny często się psują, zużywają mnóstwo prądu i ich eksploatacja jest bardzo kosztowna. Niestety, wypracowany w poprzednich latach zysk pozwoliłby mu na kupno tylko pięciu mieszalnic - ale przy zamówieniu dziesięciu sztuk dostawca oferuje atrakcyjny rabat. Prezes zdaje sobie sprawę, że musi pozyskać pieniądze z zewnątrz.
Wyobraźmy sobie nie jedno, nie dziesięć, ale co najmniej dziesięć tysięcy przedsiębiorstw takich, jak opisany producent atramentu, a jeszcze lepiej - wszystkie firmy, które potrzebują środków na inwestycje. Zwróćmy uwagę, że w tym samym czasie gospodarstwa domowe, ale i inne firmy mają oszczędności, z których nie korzystają. Czy nie byłoby wspaniale, gdyby te środki mogły być wykorzystane?
Okazuje się, że jest to możliwe; co więcej, odbywa się w gospodarce codziennie, tyle tylko, że za pośrednictwem dwóch wyspecjalizowanych instytucji. Pierwszą z nich są banki, a drugą - giełdy. Zasada działania banków jest ogólnie mówiąc taka, że część ze środków, jakie ich klienci wpłacają na konta, banki na własne ryzyko pożyczają chętnym firmom, które następnie zwracają swoje zobowiązanie z należnym procentem. Giełdy natomiast umożliwiają jeszcze bardziej bezpośrednią interakcję między spragnionymi środków przedsiębiorstwami a poszukującymi zysku posiadaczami oszczędności.
Na giełdzie dokonuje się swobodnego obrotu papierami wartościowymi. Mogą nimi być obligacje, czyli dokumenty, które zobowiązują ich wystawcę do wypłaty zapisanej na nich kwoty okazicielowi w określonym terminie. Emisja obligacji stanowi bardzo wygodny sposób na pożyczenie potrzebnych środków. Przykładowo, jeśli firma potrzebuje 100 złotych, bez problemu powinna znaleźć nabywcę na obligację, w której zobowiązuje się do wypłacenia mu kwoty 105 złotych za rok. Drugim z papierów wartościowych, podlegającym obrotowi na giełdzie, są akcje, czyli papiery stwierdzające udział właściciela w majątku danej spółki. W sytuacji, w której przedsiębiorstwo potrzebuje zastrzyku gotówki, jego właściciel może zdecydować o emisji akcji, których nabywcy staną się współwłaścicielami firmy (choć są one oferowane na giełdzie jedynie w przypadku większych firm). Rozmiar emisji, czyli liczba wystawionych na sprzedaż akcji, pozostaje do określenia przez właściciela. Może on choćby sprzedać 30 proc. udziałów w firmie, zachowując sobie 70 proc. i decydujący głos na spotkaniach akcjonariuszy. Istotną przewagą emisji akcji w porównaniu do zaciągnięcia kredytu jest to, że środki z niej pozyskane nie muszą zostać zwrócone i że może być przeprowadzona przez praktycznie każdą spółkę akcyjną, niezależnie od jej wiarygodności kredytowej.
Z punktu widzenia inwestorów, inwestycje w akcje w długim okresie wykazują wyższą stopę zwrotu niż inwestycje w obligacje skarbowe lub lokaty bankowe. Niemniej ceny akcji na giełdzie charakteryzują się znacznie większą zmiennością. Oznacza to, że inwestycje na giełdzie są raczej rekomendowane inwestorom długoterminowym, którzy nie będą musieli korzystać z zainwestowanych środków przez pewien okres czasu i którzy w związku z tym będą w stanie zaakceptować straty w krótszym okresie.
Sebastian A. Roy