Od wydatków do oszczędności, czyli zaplanuj swój budżet

Zbieranie wszystkich rachunków, ich skrupulatne wpisywanie do szablonu, który wcześniej przygotowaliśmy, pilnowanie aby żaden wydatek nam nie umknął… Terminowe opłacenie rachunków, a do tego zarządzanie oszczędnościami i planowanie wydatków – to wszystko wydaje się czasochłonne i żmudne. Na szczęście na domowy budżet jest prostszy sposób.

Połowa miesiąca a na rachunku zostało tylko kilkaset złotych. Gdzie moje pieniądze? - niejednokrotnie zadawałem sobie podobne pytanie. Z niedawno otrzymanej pensji zostało niewiele, chociaż - jestem praktycznie pewny - że żadnych większych zakupów nie robiłem...

Reklama

Podobna sytuacja powtarzała się wielokrotnie. Niekiedy naruszałem limit odnawialny na koncie, innym znów razem aktywnie korzystałem z karty kredytowej. Nie widziałem w tym większego problemu, gdyż spłacałem cały dług z kolejnego wynagrodzenia. Mało tego, pomiędzy kolejnymi zakupami i opłacanymi rachunkami, udawało mi się nawet odłożyć trochę na czarną godzinę.

Z czasem jednak zacząłem się zastanawiać, gdzie te wszystkie pieniądze znikają? Większości wydatków nie pamiętałem, stąd starając się zliczyć je na szybko w pamięci - ponosiłem porażkę. Jakbym ich nie sumował, to za każdym razem czegoś mi brakowało. Postanowiłem prowadzić listę wydatków, by na koniec miesiąca pokusić się o ich podsumowanie.

Łatwo nie było

Zdecydowałem, że zacznę wszystko zapisywać w notatniku. To był pierwszy błąd. Podobne podejście wymagało ode mnie zbierania wszystkich paragonów, a następnie przepisywania ich do przygotowanej wcześniej tabelki. Pamiętam jak jeszcze moi dziadkowie tak robili. Być może dlatego takie rozwiązanie przyszło mi na myśl jako pierwsze. Szybko jednak zdałem sobie sprawę, że nie jest to podejście właściwe. Zdarzało się, że zapominałem przez pośpiech zabrać ze sklepu paragon. Innym znów razem z przyzwyczajenia od razu wyrzucałem rachunek do kosza...

Nie byłoby w tym większego problemu, gdybym korzystał zawsze z kart płatniczych, ale czasami wciąż zdarza mi się płacić gotówką. To sprawiało, że niektóre wydatki przepadały na zawsze.

Tym niemniej, chociaż mój pierwszy budżet był mocno niedoskonały, to jednak spełnił swoją rolę. Pomimo wielu luk wydatkowych - czarno na białym - zobaczyłem, że wydaję pieniądze bardzo chaotycznie, a dominują głównie niewielkie kwoty, do 20-30 zł. Obraz, który powstał przed moimi oczami dał mi do myślenia. Postanowiłem, że tym razem do domowego budżetu podejdę w sposób bardziej odpowiedzialny, co pozwoli mi z czasem uporządkować domowe finanse.

Najpierw - równowaga

Jak to miałem ostatnimi czasy w zwyczaju, tym razem znów wpadłem w debet. Na szczęście na karcie kredytowej udało mi się wcześniej spłacić zadłużenie. Wraz z przelewem wynagrodzenia od pracodawcy, co następuje ostatniego dnia miesiąca, debet na rachunku został wyzerowany. Pomniejszyło to wprawdzie wysokość dostępnych na ten miesiąc środków do wykorzystania bez korzystania z przyznanego limitu odnawialnego, ale poczułem, że zaczynam z czystej karty. To był pierwszy miesiąc, gdy postanowiłem, że nie zejdę poniżej poziomu miesięcznych wpływów. Nie będę korzystać z karty kredytowej ani debetu. Zacząłem - mówiąc wprost - pilnować wydatków.

W tym celu - model z każdorazowym przepisywaniem kwot z rachunków na kartkę, który się nie sprawdził, postanowiłem zamienić na coś bardziej nowoczesnego.

Cóż, zamiast notatnika dzisiaj można na znacznie więcej sposobów zarządzać finansami i zapisywać wydatki. Jednym z rozwiązań jest stworzenie arkusza kalkulacyjnego i odpowiednio - w zależności od potrzeb - jego modyfikacja. To jednak nie było dla mnie. Dla tego, by faktycznie utrzymać regularność i dokładność zapisu wszystkich wydatków musiałbym każdego wieczora skrupulatnie uzupełniać tabelki, a do tego pamiętać o rachunkach. Chciałem tego uniknąć. Ciekawym rozwiązaniem są aplikacje mobilne na telefony komórkowe (działające na różnych programach operacyjnych). Większość z nich jest bezpłatna. Swoje rozwiązania proponują też banki, oferując rozbudowane, ale równie często także intuicyjne aplikacje do zarządzania domowym budżetem. Każda z nich ma swoje plusy i minusy. Na szczęście jest już ich tyle, że bez problemu każdy znajdzie coś dla siebie. Osobiście zdecydowałem się na jedną z dostępnych, co pozwoliło mi praktycznie natychmiast po zakupach wpisać kwotę, którą wydałem do odpowiedniej kategorii.

Czas na kategorie

Niektóre aplikacje dają możliwość samodzielnego rozpisania kategorii wydatków, inne narzucają jakby je z góry. Dla mnie osobiście mniej ważne są te stałe, które ponoszę każdego miesiąca. Stosunkowo łatwo ocenić ich wysokość, gdyż wszelkie opłaty i rachunki płacę przez bankowość internetową. Tym niemniej, postanowiłem, że wydatki stałe rozłożę na kilka pozycji: Rachunki (czynsz, opłaty za prąd, gaz, ciepłą wodę, ogrzewanie, telefon, internet), Raty kredytów (jako, że są one cykliczne, to w okresie do spłaty zobowiązania traktuje je jako pozycję stałą), Transport (paliwo).

O wiele ciekawiej wyglądają wydatki zmienne, których w moim przypadku jest znacznie więcej. Ponownie rozdzieliłem je na kilka kategorii: dom (wszelkie zakupy spożywcze, chemia gospodarcza, potrzebne naprawy i wymiany sprzętu, np. żarówek), zakupy (ubrania, obuwie), transport (taksówki, bilety), rozrywka, i inne.

Z czasem poszczególne kategorie w oparciu o strukturę wydatków rozbudowywałem, by mieć więcej danych na temat tego, na co konkretnie wydaję. Nie chodziło mi o szukanie oszczędności na poszczególnych produktach, ale raczej - wyszukania nieprawidłowości, np. w obszarze zdrowia i żywienia.

Czy warto prowadzić budżet?

Żadna aplikacja automatycznie nie będzie księgować wydatków do odpowiedniej rubryki. Musimy to zrobić samodzielnie. To pochłania czas... W moim przypadku rozwiązaniem było korzystanie z aplikacji mobilnych na telefon i uzupełnianie budżetu o kolejne wydatki od razu po ich dokonaniu. Wyciągałem telefon i natychmiast księgowałem daną transakcję. Zajmuje to dosłownie kilkanaście sekund, a dzięki temu - praktycznie rozwiązałem problem żmudnego wpisywania danych do aplikacji na koniec tygodnia czy miesiąca.

Już po pierwszym pełnym cyklu miesięcznym mogłem wyciągnąć konkretne wnioski: na co wydawałem tyle pieniędzy dotychczas i dlaczego już w połowie miesiąca brakowało mi praktycznie pieniędzy.

Z jednej strony problemem była pętla zadłużenia, czyli notoryczne schodzenie poniżej limitu i korzystanie z karty kredytowej. Po drugie - niewielkie, ale częste wydatki, które rujnowały domowe finanse.

Wprawdzie nie udało mi się ich całkowicie wyeliminować, ale z części zrezygnowałem, co pozwoliło mi na bardziej systematyczne, nie tak jak dotychczas, odkładanie pieniędzy. Już myślę nad kolejnym domowym budżetem... Tym razem oszczędnościowym.

mk

Dowiedz się więcej na temat: domowy budżet | oszczędności | oszczędzanie pieniędzy | finanse
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy

Partnerzy